Wiem, że nie pisałam już tydzień i bardzo was przepraszam, ale dopadło mnie chyba jakieś wysoko zaraźliwe lenistwo, które swoją epidemię zawdzięcza dwutygodniowym feriom. Mam nadzieję, że mimo wszystko zaglądacie tutaj jeszcze troszkę i napiszecie co myślicie o historii zaczerpniętej z unowocześnienia "Księgi Dżungli"/Tarzana.
Miłego czytania!
WILDLIFE FAIRYTAIL
Moje jeansy były brudne i umazane błotem. Komórka padła już
godzinę temu. Ale w sumie nie robiło to chyba większej różnicy. I tak nie było tutaj
zasięgu.
Zapłakana spojrzałam na kroczącego przede mną mężczyznę,
który w przeciwieństwie do mnie, poruszał się po niepewnej powierzchni
torfowisk z gracją i zwinnością, tylko od czasu do czasu pomagając sobie
trzymanym w ręku długim, drewnianym kijem. Jego ubrania były podniszczone, ale ku mojemu początkowemu zaskoczeniu jego strój nie przypominał tych stereotypowych dla dzikusów.
Jego oliwkową skórę, odporną już na kąśliwe promienie słońca, przykrywała dość ładny(gdyby nie pokryty błotem) niebieski sweter z ramionami trzy czwarte i niewielkim wcięciem "V" na dekolcie. Na umięśnionej szyi, pełnej brzydkich blizn widniał naszyjnik z kolorowych, drewnianych koralików którego centrum stanowił pokaźny kieł jakiegoś zwierzęcia. Po za tym nosił zwyczajne, sięgające do kostek spodnie w khaki i namiętnie zabrudzone, czarne oficerki.
Twarz Kammy (bo tak kazał mi go nazywać) była dość przystojna i nakazywała mi podejrzewać, że był w podobnym wieku jak ja, może tylko troszkę starszym. Zielone oczy wręcz przeszywały niczym ostra igła otaczającą nas dżungle, nie wykazując jednak większego niepokoju. Czarne kędziory, spływały do miejsca nieco wyżej od ramion, roztrzepane na wszystkie strony przez wiatr i prawdopodobnie nieustanne podróże. Dodając do tego jeszcze urocze piegi rozsiane gdzieniegdzie na prostym, zgrabnym nosie, sprawiały, że Kamma wyglądał dość łagodnie, choć jedna z blizn przechodzących przez linię jego szczęki przyprawiała mnie o ciarki.
Od czasu kiedy znalazł mnie na miejscu rozbicia wycieczkowego helikoptera, nie odzywał się do mnie słowem, jedynie od czasu rzucając mi krótkie spojrzenie znad ramienia. Wydawało mi się, że moja nieporadność go nieco bawi, ja natomiast się zastanawiałam czy to możliwe by samotnie żył w tej pełnej drapieżników dżungli? Czy to w ogóle możliwe?
Nagle usłyszałam wręcz zagłuszający dźwięk nieustannego szumu, a za chwilę poczułam jak moje stopy w końcu trafiają na trwałą powierzchnię gruntu. Kamma odsłonił potężne liście jednego z drzew, odsłaniając mi tym samym widok na wodospad. W jakkolwiek złej sytuacji się obecnie znajdowałam, ta tętniąca wodą żyła dziczy wprawiła mnie w zachwyt swoim widokiem. Chłopak jednak nie czekał na mnie, zrzucając na trawę brudne oficerki i niczym dziecko siadając na jednym z kamieni wodospadu zaczął moczyć nogi w wartkiej wodzie.
Przez chwilę spoglądałam niepewna w jego stronę co powinnam zrobić w takiej sytuacji, ale Kamma jakby zdając sobie po chwili sprawę z braku mojego towarzystwa, odwrócił się w moją stronę i uśmiechając się klepnął parę razy kamień obok, dając tym samym mi znać, że chcę mojego towarzystwa.
Chciałam stąd uciec jak najprędzej, godnie pochować nieżywego pilota(lub to co z niego zostało) we wraku znajdującego się pewnie teraz gdzieś kilometr ode mnie i zobaczyć twarze martwiących się rodziców. Jednak tylko Kamma mógł prawdopodobnie bezpiecznie wyprowadzić mnie teraz z dżungli. Przełykając głośno ślinę, odwzajemniłam uśmiech i ściągając po drodze swoje zmasakrowane, czerwone trampki, usiadłam obok niego na wilgotnym kamieniu wodospadu.
Czując potrzebę rozmowy i wyjaśnień, postanowiłam się odezwać.
- Czy... Czy mieszkasz tutaj? - zapytałam spoglądając w jego stronę
Kamma jedynie spojrzał w moją stronę, nie wydając z siebie żadnego słowa.
- Czy rozumiesz co mówię? - zapytałam ponownie, blisko rozpaczy
Po chwili jednak mi ulżyło, widząc twierdzące kiwnięcie.
- Trudno...Układać.... Słowa. - powiedział, wykrzywiając twarz - Dawno... Nie.... Mówiłem.
Całe moje jestestwo zostało ogarnięte żalem odnośnie tego chłopaka. Jak długo siedział już tutaj w dżungli? Jak może oczekiwać od niego wyjścia, skoro zapewne sam już by stąd dawno uciekł, gdyby tylko wiedział. Szybko starłam płynącą łzę na moim policzku i złapałam rękę chłopaka, trochę ją ściskając.
- Nic nie szkodzi. Jest okej. - powiedziała, choć nie była pewna czy było to skierowane do niego czy do niej
Przez chwilę znów zapadła cisza, zagłuszana jedynie szumem płynącej wody. Po chwili jednak Kamma dotykał swoimi brudnymi dłońmi oboje jej policzków.
- Jesteś.... smutna.
- Chcę wrócić do domu. Do miasta. - powiedziałam - Tęsknie za rodziną. Czy znasz może drogę jak się stąd wydostać?
Czarnowłosy znów nie odzywał się dłuższą chwilę jak gdyby analizował to co przed chwilą powiedziałam. Za chwilę jednak pokiwał twierdząco głową.
- Czy wyprowadzisz mnie stąd? Myślę, że gdybyś ze mną wyszedł również otrzymałbyś pomoc.
Kamma pokazał jej jeden palec i skinął twierdząco, jednak gdy pokazał dwa palca zaprzeczył.
- Tu - zaczął pokazując całą dżungle - Mój dom. Twój nie. Ty możesz iść.
- Twój dom?
Jak gdyby na zawołanie z tyłu usłyszałam warknięcie. Potężne cielsko tygrysa, krążyło wokół nich jak gdyby polowało na swoją zwierzynę. Miałam ochotę krzyknąć, lecz czarnowłosy błyskawicznie zasłonił mi usta nakazując mi ciszę. Sam natomiast chwycił swój kij, śmiało podchodząc to tygrysa. Przez pewien czas krążyli tak wokół siebie, a ja zauważyłam, że Kamma rzeczywiście bardziej już w swoim zachowaniu przypominał zwierzę niż człowieka. I chyba chciał, żebym mu towarzyszyła.
Ogarnęło mnie jeszcze większe zdziwienie, gdy niebezpieczny drapieżnik, pisnął niczym zgubiony kociak, podkulając ogon. Kamma pomachał w dziwny sposób jeszcze raz swoim kijem, a tygrys niczym po dotknięciu czarodziejskiej różdżki z podkuloną głową podszedł do mnie, jak gdyby prosił o pieszczoty.
Czułam jak moje serce przyspiesza, stojący niedaleko chłopak jednak gestykulując nakazał mi dotknięcie tego zwierzęcia. Niepewna przeczesałam dłońmi po gęstej sierści tego dzikiego kota, który niczym nowy pupil przysiadł tuż obok mnie nakazując pieszczoty.
Zadowolony Kamma, siadł obok naszej dwójki również czule dotykając cielsko niedawnego drapieżnika.
- Jak to zrobiłeś? - zapytałam pewna podziwu
Chłopak wręcz wypinał się z dumy, gdy zadałam to pytanie,
- Zwierzęta. Moja rodzina. - powiedział - Tu mój dom.
- Jak się z nimi komunikujesz?
Czarnowłosy wskazał palcem wskazującym serce po czym przyłożył sobie kolejny palec do skroni.
- Słuchaj Serca. Zwierzę nie potrzebuje słów. Ono jest mądre.
Dotknęłam swojego serca, spoglądając na zadowolonego tygrysa.
Kamma podszedł do mnie od tyłu, dotykając obiema dłońmi moją głowę.
- Słuchaj. - powiedział czule
A ja słuchałam.
Co myślicie? Dajcie znać, czy chcecie kontynuację! :)
Lou<3
Proszę o dokonanie poprawki w zgłoszeniu.
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-opowiadan-lgbt.blogspot.com/p/zgoszenia.html
Zrobione, przepraszam za problem :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że to jest pierwsze opowiadanie/ rozdział/ historia, którą tu przeczytałam, więc jeżeli czegoś nie wiem, a było w poprzednich postach bardzo przepraszam, w wolnej chwili postaram się nadrobić.
OdpowiedzUsuńTreść fajna, tematyka niby każdy zna historie tarzana, ale to co dobre nigdy się nie nudzi.
Liczę, że w przyszłości, wyjaśnisz ja nasza bohaterka trafiła, do tej dżungli, w ogóle nie wiem czy to ważne ale ja lubię wiedzieć jaki to jest obszar, no może nie potrzebuje dokładnych współrzędnych, ale tak trochę chociaż ogólnie,gdzie mogę to ulokować, do jakiej społeczności,ale wracając nie tyle jak tam dotarła bo to wiem, helikopter, wypadek i te sprawy, ale z kim leciała, dlaczego, kim był pilot, czy to przypadkowy człowiek a może rodzina, znajomy, przyjaciel?
Jest jeszcze tygrys, mieć tygrysa za przyjaciela, tyle wygrać. Nasza bohaterka ma szczęście w nieszczęściu :D
Kamma też hmmm zobaczymy, jak to się rozegra, jak tam trafił, jak żyje w dżungli, co z jego rodziną, tą ludzką?
A no i wiem, wiem, nie powinnam pisać "nasza bohaterka" ale jestem skłonna dać sobie uciąć rękę, że nie było jej imienia, a jak było to moja wina przyznaje w pewnym wieku skleroza już dokucza :(
nie przeciąga, do usłyszenia, albo raczej do przeczytania.
http://mlekoenjyzedoegzolw.blogspot.com/
A i oczywiście, że tak jeżeli chodzi o kontynuacje :D
UsuńDziękuję za komentarz!! :'D
UsuńFajny tekst, bardzo miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :'D
Usuń